Zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie ciemną, mroźną noc, niebo upstrzone gwiazdami, zimną i zmarzniętą ziemię wokół, okopy, trzęsących się ze strachu i chłodu współtowarzyszy i „ciszę przed burzą". Nagle w tym miejscu zapomnianym przez Boga rozbrzmiewają słowa polskiej kolędy, które niesie grudniowy wiatr. Po chwili rozbrzmiewa ta sama melodia, ale z przeciwnej strony barykady. Tak żołnierze polscy wcieleni do wojska niemieckiego i francuskiego próbowali przetrwać wigilię 1915 roku – pomogła im w tym „cicha noc".
Kolędy to niezwykły ślad polskich losów, którego nie można przeoczyć lub zapomnieć. Przejawia się w nich patriotyzm, historia, radość i „swojskość". Jednym słowem - są one „dziedzictwem narodowym", które przekazywane jest z pokolenia na pokolenie. Gdziekolwiek pojawiali się Polacy, czy to na wygnaniu, czy w kraju, zawsze towarzyszyły im dźwięki ulubionych pieśni bożonarodzeniowych.
Pierwszą kolędę najprawdopodobniej napisał święty Franciszek z Asyżu. Przywędrowała ona z Włoch do Polski w XIV wieku i została rozprzestrzeniona przez zakon franciszkański. Najstarsza zapisana kolęda polska zaczyna się słowami: „Zdrów bądź Królu Anielski". Początkowo nasze kolędy posiadają czeski koloryt, ale w XVII wieku przeżywają rozkwit i ulegają całkowitemu spolonizowaniu. W tym czasie Piotr Skarga pisze „W żłobie leży". Czasy stanisławowskie to przede wszystkim piękna kolęda Franciszka Karpińskiego, „Bóg się rodzi".
Podzielona przez wieki Polska zachowała swoją jedność miedzy innymi dzięki kolędom, śpiewanym przez wszystkie warstwy społeczeństwa. Pieśni bożonarodzeniowych nie brakuje również w literaturze, gdzie w zależności od czasu historycznego, ulegają licznym zmianom. Swoje melodie zawdzięczają polonezom, krakowiakom, mazurom i oberkom.
Kolędy to stały element wigilijnego wieczoru i całego okresu bożonarodzeniowego. Chyba nikt nie wyobraża sobie bez nich Świąt Bożego Narodzenia. Są żywym przykładem dziedzictwa i jednym z ostatnich przystanków na drodze polskiej tradycji. Śpiewajmy zatem kolędy i na czas Świąt zawrzyjmy swój własny „bożonarodzeniowy rozejm".